wtorek, 26 sierpnia 2014

Sierociniec ułożonych puzli, czyli kartka z wakacji



M z D jak zwykle dobrze się razem bawili. Było lato i grzało ich słońce padające prawie pod kątem, który Pitagorasowi nadał przydomek najbardziej znienawidzonego filozofa w historii matematyki. Słońce, ręcznik dający trochę cienia zarzucony na stale suche, mimo cyklicznych wizyt w wodzie Morza Egejskiego, włosy i brak końskich much, tak niepotrzebnie burzących odpoczynek nad polskimi rzekami i jeziorami.

Brak konwencji udziela się również mi, bo kiedy opisuję ten bez wątpienia idylliczny obrazek, pocę się jak mops z powodu grypy świńską nazywaną. Ktoś zapytał, czy nie czuję z powodu tej odmiany dyskomfortu. Zapytałem czym odmiany w kwestii dyskomfortu różnić się mogą w sposób odczuwalny. Niemożnością spania na plecach przez świński ogonek – usłyszałem w odpowiedzi.

Od tamtej pory staram się nie spać na plecach i zacząłem szukać ryjka.

Obrazek opisany na początku znalazłem na biurku mojej siostry. Nie pojawiam się często w domu. Wpadam od czasu do czasu z praniem, poprasować, albo wyjeść czekoladę z przepastnych zapasów mamy. Zaglądnąłem do siostry. Mam czasem taką potrzebę popatrzenia w swoją przeszłość. To takie wrażenie smakowania uczuć. Cieszy i daje poczucie bezpieczeństwa.

piątek, 14 lutego 2014